Dziś w programie „Między brzegami" gościmy załogę jachtu Weneda, która właśnie szczęśliwie wróciła do Polski po dwutygodniowym rejsie. W studio jest z nami skipper Grzesiu Grim, I oficer Marcin Krętosz, II oficer Patrycja Pokora oraz załoga – Kuba Matelski i Dominika Madaj.
Morskie opowieści
Szósty turnus Wenedy
Po męczącej, trwającej wiele godzin podróży dotarliśmy do Tallina. Jacht został zdany i od tego momentu zaczęła się nasza przygoda. Po wypakowaniu prowiantu oraz wszystkich rzeczy, jakie ze sobą wzięliśmy, nadszedł czas na szkolenie. Zważywszy na to, iż dwójka załogantów była pierwszy raz na pokładzie „Wenedy", przeszli niezbędny zestaw ćwiczeń wraz z całą paletą instrukcji i zasad obowiązujących na jachcie – wszystko odbyło pod czujnym okiem skippera.
Gdy wszystkie obowiązki zostały wypełnione pozostało nam tylko jedno ... napawać się widokami tallińskiego wybrzeża, na którym to późnym wieczorem odbywał się pokaz fajerwerków.
Gdy wszystkie obowiązki zostały wypełnione pozostało nam tylko jedno ... napawać się widokami tallińskiego wybrzeża, na którym to późnym wieczorem odbywał się pokaz fajerwerków.
„Wyruszasz w morze pierwszy raz, z wiarą nadzieją w drugi brzeg” – czyli II turnus Wenedy
Jak to od pewnego czasu bywa do Świnoujścia udaliśmy się ośrodkowym Joyem; może trochę drożej, ale wygodniej i znacznie bardziej komfortowe zakupy na miejscu. We wtorek rano załoga Spidera poprawiła co mogła na jachcie, my w tym czasie zrobiliśmy zakupy a potem przejęliśmy „Wenedę". Środa rozpoczęła się od omówienia zasad panujących na jachcie, alarmów i ogólnie co jak działa i w jakiej kolejności wykonywać wszelkie prace. A potem to już „Dalej w morze wychodzimy, nie szczędź sił dzisiaj jest nasz czas". Prognoza mówiła, że „północno-wschodni 5-6 będzie nas bajdewindem nieść"; no i poniósł nas, ale nie na Bornholm jak planowaliśmy, lecz do Sassnitz. Stało się tak gdyż nasz prezes (i nie tylko on) mógł niestety śmiało zaśpiewać „Dziś przyszedł do mnie paw, powiedział mi dzień dobry panu..."; a w zasadzie to małe stadko tych uroczych, kolorowych ptaszków. Wieczorny spacer po klifach, miasteczku, parę godzin snu i znowu „w morze czas nam"; tym razem zdecydowanie Bornholm, tym bardziej iż wiatr zapowiadał jachting a nie żeglarstwo.
Późnojesienne remanenty
W ramach późnojeniennych remanentów i wspomnień przy kominku jedna z załóg Wenedy podesłała film nakręcony podczas tegorocznego rejsu.