Pierwszy przystanek to Cardiff. Nie sprzyjała nam pogoda, więc trzeba było stanąć (jak wcześniej wspominałem wiatr w dziób). Śluza wyglądała jak wrota Mordoru. Chwilowy postój uzupełnienie zapasów no i do boju.
Sail fast,
Podróż zaczęliśmy od lotu samolotem. Od lądowania do dotarcia do mariny minęło trochę czasu. Po zaokrętowaniu poszliśmy spać. Rano szybkie śniadanie, klar na jachcie i w drogę. Opuściliśmy Bristol. Od początku były problemy gdyż wiało nam prosto w twarz. Przez dłuższą chwilę musieliśmy płynąć na silniku.