Późniejsze wspólne zajęcia również sprawiły, że poczuliśmy się połączeni silną więzią. Razem zmagaliśmy się ze złą pogodą, wytężaliśmy umysły by zapobiec zatopieniu się naszych świeżo zbudowanych tratw, razem śpiewaliśmy szanty (często pod prysznicem) i śmialiśmy się. Razem tez laliśmy łzy, gdy z obozu wyjeżdżała nasza wspaniała druhna Iza.
Jako nasza opiekunka Iza organizowała nam wspaniałe zajęcia, tak więc na nudę miejsca nie było. Razem z druhną komendant- Gosią wymyśliły dla nas zabawę w poszukiwanie skarbu. Zanim jednak przystąpiliśmy do gry musieliśmy poznać tajniki nawigacji, by móc odczytać tajemnicze fragmenty map. Wachtami zdobywaliśmy poszczególne jej części, lecz końcowy efekt był zasługą wysiłku obu naszych grup. Po długich i mozolnych poszukiwaniach znaleźliśmy skrzynie pełną pyszności- kiełbasek na ognisko. Ognisko to było równocześnie wieczorem pożegnalnym dla Izy, której odśpiewaliśmy wspólnie wymyśloną szantę (którą możecie znaleźć na stronie internetowej).
Tak więc nadszedł ten tak bardzo niechciany przez nas moment rozstania się z Izą. Nie mogliśmy jednak użalać się nad własnym losem zbyt długo gdyż opiekę nad nami przejęła druhna Gosia. Druhna zorganizowała nam świetne zajęcia. Mieliśmy bardzo wciągające wykłady z meteorologii, podczas których sami uczyliśmy się odczytywać informacje z map pogodowych. Umiejętność ta bardzo nam się przydała, gdyż codziennie rano dzięki naszej wiedzy mogliśmy ogłosić obozowi pogodę dla Poraja na najbliższy czas. Odbyły się także konkurencje na bączkach, kanadyjkach oraz konkurs na efektowność podejścia do keji. Wtedy szczególnie zapamiętana przez obóz Jungów została nasza Basia.
Nadszedł czas, by po raz kolejny ktoś inny przejął nad nami opiekę- by się nami zająć do Poraja przybył Paweł Stojak. To z nim cierpieliśmy na rozgrzewkach, budowaliśmy tratwy, uczyliśmy się światełek morskich, odbyliśmy długa podróż na biwak, pływaliśmy motorówką, nosiliśmy okna i slipowaliśmy łódki. Cierpieliśmy wtedy bardzo, gdyż były to dni kiedy wiatr pięknie grał na wantach i nie mogliśmy przeboleć, że nie możemy już żeglować.
I nieubłaganie obóz zmierzał wielkimi krokami do końca. Na apelu kończącym ten wspaniały czas zostały ogłoszone nasze wyniki z egzaminu manewrowego. Potem przyszło nam się już tylko pożegnać. I tak teraz czekamy aż do przyszłych wakacji, by znów zobaczyć nasze roześmiane twarze.
Gabrysia