Piątek godz. 18.30 planowaliśmy rozpoczęcie kolejnych warsztatów, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało, gdyż w godzinie był podstęp, jak zresztą zauważyliśmy. Spóźniając się wcale nie byliśmy spóźnieni [swoją drogą to nie jest powód do dumy (redakcja)], bowiem zajęcia rozpoczęły się z lekkim poślizgiem, dopiero około godz. 19.00. Po rozpłaszczeniu się i zakwaterowaniu, grzecznie, chociaż w gwarze rozmów, czekaliśmy na zaproszonych gości z WOPR-u. Panowie zmieścili się w kwadransie akademickim ale sądząc po ilości walizek, którymi nas zaszczycili trudno było im zmieścić się w wehikule, którym do nas przybyli. Po krótkim przemeblowaniu mesy w celach czysto naukowych goście otworzyli swoje walizki (chociaż jeszcze jedna tajemniczo, nęcąc swoim wyglądem stała w kącie czekając na swoją kolej) Wszyscy z zainteresowaniem słuchali wykładu jednego z ratowników, ale drastycznie pobudzały nas nie mieszczące się w głowie ceny pokazywanego sprzętu ratowniczego. W końcu nadszedł czas na ostatnią walizkę. Podniesiona akcja serca, przyspieszone oddechy, emocje sięgające zenitu i oto ... naszym oczom ukazała się ... Ania!!! I chociaż płeć piękna wolałaby by był to jednak Kevin, nie zmieniało to faktu, że sympatyczny fantom niezwłocznie potrzebował naszej pomocy. Po krótkiej prezentacji, każdy z nas przeprowadził akcję reanimacyjną i każdy mógł się przekonać, że to wcale nie zabawa. Seria pytań, oklaski, podziękowania i to tyle na piątkowy wieczór.
I chociaż długie nocne rozmowy utrudniły nam poranną sobotnią pobudkę to wszystkie łakomczuchy co do jednego punktualnie stawiły się na śniadanku. Chętnie podelektowalibyśmy się dłużej, no ale czas gonił. Przed wizytą kolejnego gościa wszystko musiało być na swoim miejscu. Przyjazd funkcjonariusza policji, związanego z Monarem wzbudził wielkie podekscytowanie. Gość przywiózł nam przykładowe wzory narkotyków, ale szybko nie wiedzieć czemu podkreślił że to tylko atrapy. Zasypywany gradem pytań, odpowiadał szybko, zwięźle i rzeczowo, po czym nie zapominając o materiałach pomocniczych popędził do swoich zadań.
Krótka przerwa i nastąpiło długo oczekiwane spotkanie z papą Grimem- zresztą lekarzem. Tym razem za materiał pomocniczy służył Grzesiu, na którym to jego tata czyli wspomniany przeze mnie papa Grim pokazywał nam jak ratować aby uratować. Przyszła także kolej na bandażowanie. I tu gdyby nie druhna Ewa, która pozbawiła swoją aptekę kilku, a nawet kilkunastu bandaży dla żądnych wiedzy bandażowej amatorów ratowników, akcja legła by w gruzach. Dlatego bardzo dziękujemy. Na ćwiczeniach się nie skończyło, gdyż wszyscy jeszcze przygotowywaliśmy się do pamiątkowego zdjęcia. Uśmiechy, pozy, miny i ... CYK. Zdjęcie z pewnością mogłoby być reklamą bezpieczeństwa na naszym ośrodku.
Pod wieczór jeszcze krótkie, specjalne spotkanie z druhem Pawłem, przygotowujące nas do niedzielnego wypadu na basen. A i jeszcze jedno spotkanko, tym razem z druhem Zbyszkiem, który przypomniał o regulaminie ośrodka i już z uśmiechem na twarzy życzył wszystkim spokojnej nocy.
5.30 - no tak wcześnie to ja dawno nie wstawałam!? I chociaż trudno było się zwlec z łóżka to budzący nas głos szybko przypomniał nam o konieczności otworzenia oczu. Szybciutkie śniadanko i podróż do Częstochowy. Po dojechaniu i bezpiecznym przewiezieniu tratwy ratunkowej (głównego gwoździa programu ) pozostał problem przetransportowania tratwy na basen. No ale dla naszych mężczyzn nie ma rzeczy niemożliwych. Zastanawiałam się nawet czy nie użyli jakiegoś czaru ale szybko porzuciłam te myśli, gdyż jako jedyna stałam jeszcze w spodniach i swetrze. Szybkie przebranie się i skok do basenu. Kilka metrów rozpływania i przystąpiliśmy do konkretnych zajęć. Nauczyliśmy się, no dobra prawie umiemy, holować nieprzytomnych, wyciągać ich z wody i spod wody. Poradzimy już sobie z każdą kamizelką ratunkową, a już na pewno nie straszne są nam wysokie burty tratwy ratunkowej. Ostatnim akcentem niedzielnego dnia były skoki do wody w kamizelkach z wieży. I tu na kilka słów zasługuje nieustraszona Marta która jako jedyna kobieta postanowiła skoczyć, a sposobem jakim to zrobiła zwaliła wszystkich z nóg.