Nim jednak rozpoczął się obóz, trzeba było się jakoś przygotować do tego zadania, zasięgnąć języka u starych wyjadaczy, dowiedzieć się z czym i jak to się je. Opłaciło się, ostatni tydzień przed obozem spędziłem na przygotowywaniu konspektów do zająć, czytaniu programu szkolenia i szperaniu w odmętach Internetu w poszukiwaniu ciekawych materiałów przydatnych każdemu debiutantowi w jego pierwszym żeglarskim szkoleniu. Obóz rozpocząłem pełen energii i entuzjazmu. Po wstępnych zajęciach praktyczno-technicznych pod światłym przewodnictwem Druha Komendanta i poznaniu swojej wachty ruszyłem ochoczo do pracy. Podczas szkolenia, jak na morzu; czasem sztorm czasem schtill ( czyt. Sztil ), ale ze swojej strony zrobiłem wszystko, aby było jak najlepiej. W relacjach z przyszłymi żeglarzami pomogło mi bardzo 3-letnie doświadczenia instruktora obozu jungów, tj indywidualne podejście do każdego kursanta. Z perspektywy 16 z 18 dni obozu, widzę że niektóre rzeczy można było zrobić inaczej, lepiej. Erarre humanum est, jak mawiali starożytni, ale istotę tego jest aby w przyszłości wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.
Tekst ten powstaje w dniu egzaminu na patent żeglarza jachtowego, który jest nie tylko sprawdzianem wiedzy naszych kursantów, ale również dla nas samych jako instruktorów żeglarstwa, szczególnie tych debiutujących. Za chwile miniemy główki portu, jakimi jest koniec obozu.
"Tak stoimy"
Pozdrawiam Maciek Mraczek.