Harcerski Ośrodek Wodny Harcerski Ośrodek Wodny

baner lewy opp

Informator 2025

baner lewy treminy egzaminow

baner lewy egzamin

Kursanckim piórkiem

Poraj to nie tylko nazwa miejscowości, położonej niedaleko mojej rodzinnej Częstochowy. To miejsce, które przez cały rok się wspomina, do którego chce się wracać. Harcerski Ośrodek Wodny nie tylko uczy żeglarstwa, ale i życia. HOW Poraj to przede wszystkim ludzie. Tworzą go wszyscy. Począwszy od najmłodszych Jungów, przez Kursantów, Stażystów, Kadrę, Kierownictwo, panią Edytkę, druhów: Zenka i Tomka. ;)

Drugi sierpnia 2007r. - początek obozu. Od zeszłego roku w Ośrodku wiele się zmieniło. Nowe krzewy, klomby i drzewka przywitały mnie świeżą zielenią. Przyszedł czas na zebranie w mesie. Tam poznaliśmy swoich kolegów i instruktorów. Ucieszyłam się, bo w skład stażówki wchodziły prawie same znajome twarze.

No i zaczęło się. Pierwszy dzień upłynął na sprawdzeniu naszych umiejętności pływackich i odczytaniu regulaminu. Teraz czekało już na nas prawdziwe życie obozowe: codzienny klar, wiosłowanie, żeglowanie, zabawa, nauka, wspólne smutki, problemy i kłopoty (ale i radości), szantowanie, kominki i ogniska...

Na pewno cała stażówka jest zadowolona z faktu, że mieliśmy możliwość pływania na trzech różnych łódkach. Morka, West i Bora stały się miejscem, na którym szlifowaliśmy nasze umiejętności żeglarskie, zdobywaliśmy nowe doświadczenia, a czasem przeżywaliśmy chwile grozy ;).

Myślę, że pomimo dosyć dużych różnic wiekowych, zgraliśmy się bardzo szybko. Także z naszym instruktorem - druhem Misiem od razu znaleźliśmy wspólny język. Wydaje mi się, że spływ Wartą był rzeczą, która nas wszystkich zbliżyła. W ciągu tych dwóch dni poznaliśmy się lepiej, wzajemnie sobie zaufaliśmy. Było to wydarzenie, które zawsze będzie nam się dobrze kojarzyło. Mam nadzieję, że również Hani, dla której zabawa skończyła się niestety trochę wcześniej, z powodu małego wypadku z ręką.

Miłym urozmaiceniem czasu były również wspólne zajęcia z Jungami. Dzięki nim mogliśmy zamienić się w przerażających piratów, pomóc młodszym kolegom w zdobywaniu pereł, przeistoczyć się na chrzcie w diabły i diablice, a także sprawdzić swoje umiejętności w pracy z dziećmi.

Przekonaliśmy się, że żeglarstwo jest sportem zespołowym. Także wszelkiego rodzaju prace na Ośrodku lepiej wychodzą, gdy razem połączy się moce. Poznaliśmy uroki trzeciego turnusu - nadszedł czas slipowania łódek. Myślę, że praca ta poszła nam wyjątkowo sprawnie. A skoro wyciąganie łódek z wody i klar całego ośrodka, to i nieubłagany koniec przygody...

Do Poraja każdy przyjechał z jakimiś ambicjami. Niektórym z nas, dzięki ciężkiej pracy, udało się zdobyć Certyfikat, pozwalający pływać po morzu na jachcie s/y Weneda. Trzy osoby zostały też wyróżnione powołaniem do kadry. Mam nadzieję, że ci, którym w tym roku nie do końca się powiodło, nie poddadzą się i w przyszłym roku jeszcze raz spróbują swoich sił.

Myślę, że dla każdego z nas ten turnus był wyjątkowy i bardzo udany. Świadczyć o tym mogą słowa druha Komendanta na apelu końcowym, a także łzy towarzyszące pożegnaniom.

Nasz Ośrodek to taki mały, zamknięty świat. Zapomina się w nim o codziennych, domowych problemach, a żyje sprawami obozu. Żagle, ciekawe wykłady, egzaminy, rozgrzewki, piloty, apele, 10-minutowy prysznic, służby, cisza nocna... To wszystko ma w sobie urok. Bez tego Poraj nie byłby tym samym Porajem. Lubimy wracać do miejsc, z którymi wiążą nas miłe wspomnienia, więc wrócę tu jeszcze nieraz.

Magda