W listopadzie jest jeszcze ciepło, oczywiście pytanie kluczowe to pytanie gdzie: oczywiście w Afryce.
Tak jak żeglarze mają swoje kultowe miejsca, żeglarskie Everesty, tak nurkowie również mają lokalizacje, w które koniecznie trzeba zajrzeć, bo są niemal magiczne. Jednym z takich miejsc jest Dahab. Egipska miejscowość turystyczna (patrz. nurkowa) gdzie zlatują się nurkowie z całego świata by spędzić jak najwięcej czasu na rafach, które są tam główną atrakcją i oczywiście parkiem narodowym. W samej miejscowości mieści się 45 centrów nurkowych, czyli więcej niż w całej Polsce. Jedno z nich było nam szczególne bliskie przez 7 dni listopada, ale po kolei. 31 października wraz z ekipą znajomych trzymających się blisko centrum nurkowego i szkółki pływacko - nurkowej submariner.pl z Wrocławia, wylądowaliśmy w Sharm el Shaik w Egipcie. Potem już tylko godzina autokarem, pół godziny jeepem przez pustynię i jesteśmy w hotelu na środku pustyni. Hotel w standardzie europejskim, bieżąca woda, coca - cola w restauracji, pan w recepcji mówi po angielsku (jest to co prawda African English ale zawsze), zielone palmy na pustyni i uwaga coś czym szczyci się hotel i jest miarą jego jakości - zimna woda w basenie.
To i tak wszystko nie miało znaczenia, z hotelu korzystaliśmy tylko w nocy, jako przechowalnia naszych ciał, dość umęczonych za dnia. Pogoda była sprzyjająca, siedem dni słońca, ani kropli deszczu, temp powietrza 28 - 30 (to i tak zimno dla lokalesów), woda 25 - 28 stopni - na powierzchni, bo dla nurka nie ma jednej temperatury wody. Nie mniej jednak to wymarzone warunki dla nurków.
Zaraz pierwszego dnia odwiedziliśmy nasze centrum nurkowe, z którego mieliśmy butle i balast a co najważniejsze przewodnika. Słowak - Jaro - 9 miesięcy spędza w Dahab, szkoląc, prowadząc grupy a na 3 miesiące jedzie na urlop do Koszyc. Czego jak mówi nie lubi, bo zimno i trzeba się ubierać. Ma rację, obowiązującym strojem dla nas były stroje kąpielowe lub po prostu pianki i akwalung. W centrum Planet Divers jest wszystko, codziennie obsługują do 200 nurków, organizując im wyjazdy na konkretne rafy, ładując butle, szkoląc - doskonały kombajn turystyczny.
Tak naprawdę zanim odwiedzimy "poważne" (patrz. Potencjalnie niebezpieczne) lokalizacje nurkowe, trzeba się oswoić z wodą (diametralnie różną od Polskich miejsc nurkowych), skonfigurować optymalnie sprzęt, poćwiczyć pływalność w słonej wodzie itd. Co więcej trzeba przejść przez locję i nawigację danego akwenu. Poniżej kilka map nurkowych opisujących jak i którędy.
Jak już przebrnęliśmy przez briefing pora było się zamoczyć. Większość z nas ma uprawnienia nurków rekreacyjnych w systemie PADI. To znaczy, że możemy nurkować na sprężonym powietrzu do 30 metrów. W odróżnieniu od nurków tzw. technicznych, nurkujących na innych zasadach, na mieszankach gazowych i wtedy, oczywiście po to by nurek był dłuższy i głębszy. Na świecie nie ma lepszego miejsca do głębokich nurkowań z brzegu jak właśnie w Dahab. Słynna lokalizacja El Bells, to pionowe zejście rafy zaraz przy brzegu w błękitnej toni na ponad 300 m. Jest zatem jeszcze zapas również dla nurków technicznych, jak na razie rekord świata sięga ponad 200 metrów. Ale nas to na szczęście nie martwi. Wszystko to, co zobaczycie poniżej nie sięga głębiej niż 40 metrów. To i tak jest już głębokość gdzie wiele się może zdarzyć. Od zwykłego strachu i lęku przestrzeni, przez wszelkie awarie sprzętowe, które stają się eksponentalnie krytyczne z każdym metrem poniżej 10 m, do narkozy azotowej włącznie.
Ale zanim głębiny troszkę raf płytszych. Każda rafa swym bogactwem zniewala do 15 metrów, poniżej tej głębokości nawet przy przejrzystej egipskiej wodzie, nie ma już tyle światła (co nie znaczy że jest ciemno) by rafa była szokująco kolorowa.
Problem, który się zawsze pojawia to, to że żadne zdjęcie nie przekaże tego jak faktycznie jest pod wodą. Każdy może tam znaleźć to, co go interesuje. Dla jednych ważne są rybki, dla innych głębokość, dla kogoś same rafy i struktury korali i ukwiałów, a może po prostu błękitna toń. To, jak bardzo różne są wrażenia w zależności o miejsca i locji akwenu może pokażą poniższe zdjęcia.
Oczywiście jeśli komuś cię znudziło pod wodą lub po prostu tabele nurkowe, lub w dzisiejszych czasach już komputery nurkowe, zdecydują, że trzeba odpocząć, bo wysycenia tkanek nurka azotem jest zbyt duże, można zobaczyć jak wygląda czarny ląd. A wygląda różnie. Można go oglądać grzbietu wielbłąda, można z kółek jeepa, można na piechotę lub z dywanu beduińskiej knajpy.
Niezależnie, czego szukamy, jest szansa, że w Dahab to znajdziemy. To, co naprawdę warte jest uwagi jest oczywiście pod wodą. Są ludzie, którzy tam zostali już na zawsze. Blue Hole to Mekka nurkowa, ale również największy cmentarz nurkowy. Różnica między powierzchnią a głębia jest olbrzymia. Jeśli wieje 5 - 6, fale zalewają pokład, wanty huczą, pada deszcz i jest średnio przyjemnie nautycznie, dokładnie 2 metry niżej, nie słychać już nic poza szumem automatu podającego powietrze, nie ma fal, woda jest wszędzie, więc nie ma problemu czy chlapie, wiatr nie istnieje jest tylko zawiśniecie w toni. Dla nurka może nie istnieć grawitacja, a gdy do tego dołączycie błękit otaczający Was z każdej strony, niezależnie gdzie się spojrzy widać tylko kolor błękitny ginący w dali, można poczuć nieważkość i lekkość. Jeśli kiedyś śniło Wam się, że latacie, zapraszam do polatania na 30 m w toni Dahab'u. Jeśli podoba Wam się wygaszasz ekranu z rybkami, zapraszam do Dahab'u to największe akwarium, w jakim pływałem. A tak pyzatym a może przede wszystkim, ważni są ludzie. Tym razem jako luźny elektron z Poraja donoszę to co widziałem być może za jakiś czas na rejsie po morzu czerwonym, będzie nam dane zobaczyć rafy, a może w szkierach Finlandii będzie chwila na spojrzenie na ich dno.