Rejs zdecydowanie zaliczamy do udanych. Odwiedziliśmy wiele portów, nie tylko te wielkie jak Goteborg, Helsingborg,czy upragnione Oslo, ale również małe, ukryte gdzieś w szkierach i przez zwykłych śmiertelników zapomniane. Choć pogoda była zdecydowanie barowa, humory dopisywały nam przez cały czas.
Zawarliśmy nowe znajomości- z małym ptaszkiem Marianem na środku Skagerraku, czy przesympatycznymi, podstarzałymi Norwegami, którzy w zamian za obiad chcieli dostać żeńską część naszej załogi:]. Z bliska poznaliśmy mieszkańców wód i juz wiemy gdzie jest Nemo. W portach zazwyczaj byliśmy atrakcja i to nie dlatego, ze pływaliśmy, jak temperatura nie przekraczała dziesięciu stopni C... Głównym punktem programu były koncerty Stephena grającego na dudach o 3 nad ranem, ku zdziwieniu nielicznych rozespanych skandynawów.
Ta wyprawa zdecydowanie nie była jak każdy inny rejs. Wszystkim amatorom mocnych wrażeń serdecznie polecamy Skandynawie jesienią!:)