Harcerski Ośrodek Wodny Harcerski Ośrodek Wodny

baner lewy opp

Informator 2025

baner lewy treminy egzaminow

baner lewy egzamin

Szkocja 2001

sc2001Pierwsze marzenia o rejsie do Szkocji i Irlandii powstały dawno temu. Jednakże przez wiele lat tylko o tym marzyliśmy. Pewnego listopadowego wieczoru postanowiliśmy skończyć gadaniem a zacząć realizować nasze marzenia. Postanowiliśmy, że najbliższy rejs będzie właśnie w te rejony. Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Zaczęliśmy szukać odpowiedniego jachtu i w końcu zdecydowaliśmy się na niemiecki ośmioosobowy jacht Feeling 346. Postanowiliśmy zorganizować dwa etapy rejsu: pierwszy z Breege do Liverpoolu - kapitan Małgorzata Wodecka; drugi z Liverpoolu do Breege - skipper Bart Tajchman. Ze skompletowaniem załogi nie mieliśmy większych problemów. Z początkiem roku przygotowania do wyprawy ruszyły na całego: planowaliśmy trasę, kompletowaliśmy mapy i pomoce nawigacyjne, przeprowadzali szkolenia dla załogi, organizowali wymianę załogi.

W końcu ostatniego czerwca przyszedł ten wymarzony dzień. Z przepięknej mariny położonej na końcu świata - Breege - rozpoczęliśmy pierwszy etap rejsu. Nasz jacht zrobił na nas całkiem sympatyczne wrażenie. Trzy kabiny dwuosobowe i dwa miejsca w mesie, duży kambuz i dobrze wyposażona nawigacyjna, sprawny silnik. "Mary N" miała 10.80 m długości i 66 m2 żagla oraz uchylny miecz. Po zapakowaniu nieskończenie dużej ilości bagaży i prowiantu mogliśmy ruszyć w drogę.

Bałtyk przywitał nas prawdziwie żeglarską pogodą: wiatr 6-7oB, stan morza 4-5, zimno i deszczowo. Ale w końcu po dwóch dniach żeglugi udało nam się dotrzeć do kanału Kilońskiego, gdzie mogliśmy trochę odsapnąć, bo nareszcie zrobiło się słonecznie.

Morze Północne

Po krótkim postoju na Helgolandzie ruszyliśmy w najdłuższy etap naszego rejsu - poprzez morze Północne. Tego odcinaka obawialiśmy się najbardziej, ale jak się okazało morze Północne było dla nas bardzo łaskawe. Przez cały czas mieliśmy słoneczną pogodę i lekki wiaterek a ostatnie półtora dnia przebyliśmy na silniku. Aby zabić nudę przez te kilka dni wyczynialiśmy najróżniejsze rzeczy:

Wschodnie wybrzeże Szkocji

Szkocja przywitała nas deszczem i ciemnymi chmurami.

Na wschodnim wybrzeżu Szkocji zawinęliśmy do portów: Edynburg (Port Granton), Aberdeen, Peterhead i Macduff. Przez kilka kolejnych dni zwiedzaliśmy wszystko, co tylko się dało. Obejrzeliśmy całe stare miasto w Edynburgu, wybraliśmy się na całodniową wycieczkę w Highland'y - zwiedziliśmy trzy zamki, destylarnię, zatrzymaliśmy się w starym rybackim porciku Macduff. W porcie Peterhead dowiedzieliśmy się, że jedyną rzeczą, którą można zobaczyć jest fabryka fasolki, ale tej akurat nie mieliśmy ochoty zwiedzać

Kanał Kaledoński

Kanał Kaledoński ma 96,56 km (60 mil) długości, z czego 35,4km (22 mile) jest wykonane przez człowieka, reszta jest uformowana przez naturalne słodkowodne jeziora. Na kanale znajduje się 29 śluz i 10 mostów obrotowych. Jedną z największych atrakcji jest przepiękne jezioro Loch Ness ze sławnym potworem Nessie. Postanowiliśmy, że spróbujemy złapać potwora na wędkę. Potwora nie złapaliśmy, ale za to złapaliśmy jedyną rybę podczas rejsu.

W Fort Augustus dowiedzieliśmy się z czego składa się typowy szkocki strój. Okazało się, że 8 metrów materiału rozkłada się na ziemi i składa się w plisę, człowiek kładzie się na tym materiale i związuje się paskiem. Nadmiar materiału jest odpowiednio zawiązywany. Postanowiliśmy również skosztować sławetne szkockie "haggis". Przy zamawianiu kelner zapytał czy na pewno wiemy, co zamawiamy, bo to jest okropne paskudztwo. Potwierdziliśmy, że tak. Hagiss okazało się niczym innym jak tylko kaszanką.

Podjęliśmy również próbę zdobycia najwyższego szczytu Wielkiej Brytanii - Ben Nevis. W góry wyruszyliśmy rankiem (świeciło słońce, a na niebie nie było żadnej chmurki). W połowie szczytu okazało się, że ubrani w krótkie spodenki i bluzeczki z krótkim rękawkiem nie jesteśmy w stanie walczyć z silnym wiatrem, mocnym deszczem i mgłą. Po powrocie do Corpach znowu zaczęło świecić słońce. Przepłynięcie kanału zajęło nam 3 dni, ale chętnie spędzilibyśmy tu dużo więcej czasu, ale tego akurat nie mieliśmy.

Wyspy szkockie

Po drugiej stronie kanału rozpoczyna się zupełnie inne żeglarstwo. Liczne wysepki sprawiają, że żegluga staje się bardzo urozmaicona. Silne prądy pływowe, małe i zmienne głębokości, szybkie zmiany pogody, liczne wąskie przejścia sprawiają, że nawigacji i planowaniu żeglugi trzeba poświęcić szczególnie dużo uwagi. W tej części Szkocji znajduje się bardzo mało portów z nabrzeżem gdzie można stanąć i dlatego większość postojów odbywa się na kotwicy lub na boi, a na brzeg można dostać się tylko pontonem.

Morze Irlandzkie

Morze Irlandzkie miało być dla nas łatwe, proste i przyjemne. Okazało się jednak, ze znajdują się tam liczne miejsca gdzie powstają silne kipiele i wiry. Kiedy jacht próbuje przepłynąć przez taki obszar rzuca nim na wszystkie strony niczym małym modelem wrzuconym do garnka z gotującą się wodą. Wszyscy byliśmy tak zmęczeni, że postanowiliśmy wpłynąć do Bangoru - portu w Irlandii Północnej, którą początkowo chcieliśmy omijać z daleka. Stojąc 10Mm od Belfastu nie sposób było nie odwiedzić tego miasta. Po powrocie do domu dowiedzieliśmy się, że zaledwie dwa dni wcześniej były tam liczne zamieszki.

Wyspa Man

Wyspa Man słynie z licznych kolejek wąskotorowych. Po Douglas jeżdżą tramwaje konne. W kierunku północnym biegnie elektryczna kolejka wąskotorowa, a potem na najwyższy szczyt wyspy prowadzi kolejka górska. Ze szczytu wzgórza rozciąga się wspaniały widok, a w pogodny dzień można zobaczyć Szkocję, Anglię, Irlandię i Walię. Z tego też powodu postanowiliśmy wybrać się na szczyt. Niestety to co zobaczyliśmy to była tylko gęsta mgła.

W drugą stronę prowadzi wąskotorowa kolejka parowa. Posiada ona aż wagony trzech różnych klas a do przedziałów wchodzi się bezpośrednio z peronu. Kolejka dowozi nas do Casteltown gdzie warto zobaczyć zamek. W tym zamku nikt nie pilnuje eksponatów i nigdzie nie pisze "nie dotykać", można wszędzie podejść, wszystkiego dotknąć a w królewskiej kuchni pali się prawdziwy ogień. Wyspa ma nie tylko własne pieniądze, ale i własną rasę kota - Manx, która nie ma ogonów.

Wymiana załogi

Naszym ostatnim portem okazał się jednak nie jak planowaliśmy Liverpool a Whitehaven. Po zrobieniu klaru na jachcie zostało już tylko oczekiwanie na przyjazd drugiej załogi i powrót do domu.

Zobacz galerię