Kolejne warsztatowe zmagania za nami! I znów powróciliśmy do "podziemi" znaczy się do szkutni. Tym razem trzeba było się ubrudzić. Jedna ekipa zajmowała się zeszlifowaniem starego lakieru z pokładu Southa, druga szlifowała nowe deski do namiotowych łóżek, Radek zajął się przygotowaniem do lakierowania płetw mieczowych od Omeg no a dwie szczęściary - Karolina i Magda dostały czystą robotę w mesie tzn praca przy zakańczaniu lin.
Szlifowanie pokładu na mokro to ciężka, brudna, długa i dość monotonna praca więc po jakimś czasie przy Soucie zatrudnienie znalezli wszyscy warsztatowicze i już wspólnymi siłami dokończyliśmy tą pracę. Tym razem nie obyło się bez awarii oskórzenia i polalo się trochę krwi - no ale ofiary muszą być!