Pogoda niestety nam nie dopisała, pierwsze dni były nieznośnie upalne, każdy chodził z butelką wody mineralnej lub innego napoju. Duch na obozie na szczęście nie zginął, więc z zapałem wychodziliśmy na wodę, tym bardziej, że prognozy na najbliższe dni nie były zbyt optymistyczne.
Wszyscy pracowali w pocie czoła na swoje patenty (stażówka miała niespotykaną wcześniej okazję zdobyć patent sternika motorowodnego). Jednak już wkrótce Ci, którzy narzekali na żar lejący się z niebios, zmienili swoje nastawienie i zaczęli narzekać na wodę lejącą się z niebios. Warunki atmosferyczne, mimo że wymusiły wzrost natężenia zajęć teoretycznych, nie zmieniły stanu naszego ducha i wszyscy dalej podnosili poziom swojej wiedzy i umiejętności żeglarskich. A gdy tylko pogoda pozwalała to poznawaliśmy nowe manewry, bądź doskonaliliśmy te już poznane. Mimo palącego słońca, porywczych wiatrów, potężnych burz i niesfornych śrub dotrwaliśmy do egzaminów - najpierw na sternika motorowodnego, potem jungowych i na koniec żeglarsko-jachtowych.
Oczywiście oprócz szkolenia obóz obfitował w atrakcje, których większość się spodziewała jak i te, których nikt się nie spodziewał. Do tych pierwszych należały takie przedsięwzięcia jak podchody, jungowe wystawy, nocne pływanie, filmy czy regaty. Do tych drugich natomiast należała przede wszystkim projekcja filmu Wind, o której można na stronie Ośrodka przeczytać lub malowanie piaskownicy.
Turnus II 2010 jest powszechnie uznawany za turnus bardzo udany. Zarówno przez uczestników jak i instruktorów. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że obozowicze byli zadowoleni z kadry, kadra z obozowiczów a wszyscy razem - z kuchni pani Edytki, której udało się niewiadomym sposobem gotować jeszcze lepiej niż zwykle.
I tym optymistycznym akcentem niniejszą relację zakańczam.
Michał Stęchły vel dh Michał